sobota, 19 kwietnia 2014

Spotkajmy się z Janem Pawłem II...

Bardzo, bardzo żałuję, że nigdy nie widziałam "na żywo" Jana Pawła II. To musiało być wspaniałe uczucie.

Moja mama była w Warszawie podczas jednych z Jego odwiedzin. I choć stała tak daleko, że nawet Go nie widziała - On tam gdzie stadion, ona na Alei Zielenieckiej, w tłumie ludzi - mówi, że jest to doświadczenie nieporównywalne z obejrzeniem telewizyjnej relacji.






Nigdy już tego nie doświadczymy...

Ale przecież zostały nam Jego książki! On tak bardzo chciał, żebyśmy słuchali tego, co mówił! Nie tylko wtedy, kiedy żartował... Otwórzmy ten list od Niego... Teraz, przed kanonizacją, przeczytajmy jakąś Jego książkę czy biografię, albo chociaż  rozdział, jeden wiersz czy kilka zdań. Posłuchajmy tego, co chciał nam przekazać...

Chodźmy na czuwanie...

Spróbujmy okazać miłość komuś tak, jak nas tego uczył... On, który tak jak Jezus nie odrzucił nikogo... Wybaczył nawet człowiekowi, który go postrzelił...

Myślę, że się ucieszy! A kiedyś przecież i tak się spotkamy... :)







środa, 16 kwietnia 2014

Hazard w wersji katolickiej.

Zaczęło się niewinnie. Dostałam na urodziny książkę Hołowni.

Ok, wszyscy znamy Hołownię z “Mam talent”, ewentualnie “Ludzi na walizkach”. Ale czy ktoś z Was kiedyś przeczytał jakąś książkę jego autorstwa?  No dobra, ja też tylko jedną. Dlatego ucieszyłam się, gdy podczas urodzin zobaczyłam owinięty w kolorowy papier  “Monopol na zbawienie”.

Ale czemu, do jasnej Anielki, monopol?! Jak pisze autor we wstępie:
“(...) by podekscytować i na chwilę zająć uwagę tych, dla których życie to gra, gdzie trzeba zdobywać punkty, być w stałym pędzie do mety. Aby zbulwersować tych, których bulwersuje wszystko. Wreszcie - by zagrzać do boju tych, którzy w tytule będą się doszukiwać śladów katolickiego triumfalizmu. Monopol na zbawienie - czy to znaczy, że do nieba mają szansę trafić tylko katolicy? Odpowiedź na jednym z pól.”

Książka składa się z kilku części. Pierwsza z nich to “Przestrogi na drogę”, czyli zbiór króciutkich tekstów luźno powiązanych z przykazaniami. Dalej zaczyna się gra. Odpowiadamy na pytania, co zrobić w różnych sytuacjach, np.

“Dowiedziałeś się, że jeśli w dziewięć kolejnych pierwszych piątków miesiąca przyjmiesz na mszy świętej Komunię, pójdziesz prosto do nieba.
 A. Jesteś zdruzgotany, masz na koncie trzy pierwsze piątki i jedną mszę w sobotę rano, w piekle już czyszczą dla ciebie kociołek.
B. Masz nadzieję - może w bramach nieba będzie kantor, gdzie da się na dziewięć pierwszych piątków wymienić trzy - cztery święta nakazane i bezmięsną Wigilię.
C. Jesteś zaskoczony, że w Kościele prowadzi się taką rachunkowość."

Za każdą z dobrych odpowiedzi można sobie przyznać jeden punkt.

Grając, spotykamy też kilku fajnych świętych - tych znanych i tych mniej znanych. Tak jak w grze komputerowej mamy różnego rodzaju “pomagaczy” (“pomagierów”, jak mówi moja koleżanka), tak i w życiu warto mieć kilku świętych “po swojej stronie”. Dla mnie najcenniejsze było poznanie Magdusi - tej “rozśpiewanej, dziecinnej wariatki, która miała to szczęście, że już inna nie będzie”.

Oczywiście, jak się pewnie domyślacie, gra to ściema, o żadne punkty tu nie chodzi. “U celu zwykle okazuje się, że była nim sama droga.” - pisze Hołownia w zakończeniu.

Każdy, kto mnie dobrze zna, wie, jak bardzo lubię Hołownię. Jak bardzo cenię jego rozsądek, empatię, zrozumienie dla ludzkich problemów, ale także głęboką wiarę. Wszystko to odnalazłam w “Monopolu na zbawienie”. Dlatego musiałam się tym podzielić i dlatego wszystkim zainteresowanym chętnie pożyczę książkę (ale nie na długo)!